piątek, 4 października 2013

Z widokiem na wieżę Herculesa

Mamy wolny jeden dzień. Na końcu świata byłyśmy w tamtym roku. Więc teraz coś innego.
Znajomy poddał mi pomysł podróży do A Coruny.
Więc - sobota - na dworzec kolejowy i jedziemy!

Na dworzec dojeżdżamy autobusem linii 6 z Monte do Gozo. Przechodzimy przez jezdnię i udajemy się po kupno biletu. 7 euro na osobę w jedną stronę. Chyba nie dużo.
Pociąg jest na czas. Nowoczesna 'torpeda' RENFE.
Miejsca numerowane.
Wchodzimy do naszego wagonu.
Ruszamy delikatnie. Krajobrazy przesuwają się za oknem. Basi mnie trąca - na ekranie wyświetlana jest prędkość z jaką jedziemy - 170 km/h.
Nic nie czujemy:)
Po 45 minutach koniec jazdy - jesteśmy w A Coruna.
Teraz trzeba znaleźć autobus do Wieży Herculesa.
No nie za bardzo jest się kogo zapytać o drogę.
Ale na przystanku stoi kobitka i nam tłumaczy jak dojść do przystanku autobusowego, z którego będzie bezpośredni autobus w tamte rejony.
5 minut drogi i jesteśmy na przystanku. Okazuje się, że jest on przy dworcu autobusowym.
Chwilę później nadjeżdża autobus nr 4, który zawiezie nas do Wieży:)
Wysiadamy trochę 'na czuja' ale okazuje się dobrze. Znajdujemy sklep z książkami i kupujemy plan miasta. Teraz już wiemy jak dojść tam gdzie chcemy. Pogoda jest super. Idziemy spacerem.

Po kilku minutach dochodzimy na nadmorską promenadę z charakterystycznymi czerwonymi latarniami i naszym oczom ukazuje się Wieża Herkulesa.
Jest to najstarsza latarnia morska - działa od czasów rzymskich. Była wielokrotnie rozbudowywana, a jej rzymskie fundamenty można zobaczyć jak się wejdzie do środka.
Idziemy do niej ścieżynkami, które są wokół. Błękit morza, zieleń traw, kolory kwiatów, słońce. Czego chcieć więcej?

Obchodzimy wieżę dookoła.
Kupujemy bilety i wchodzimy do środka. Mieści się tam muzeum, widać fundamenty z czasów rzymskich, pokazano kolejne etapy rozbudowy. Jest i mapa morskich szlaków Rzymian.
Zwieńczeniem zwiedzania jest taras widokowy, z którego rozpościera się wspaniały widok.
Mogę patrzeć godzinami.... :)


widoczki z dołu

widoczki z góry

jeszcze kilka schodów i taras
mapka
Po wyjściu z Wieży kierujemy się w stronę zatoczki, którą widziałyśmy w góry. Będziemy moczyć nogi w oceanie. Generalnie mogłabym się wykąpać, ale jakoś temperatura wody jest mało sprzyjająca do moczenia więcej niż stopy. W sumie fajnei tak postać w oceanie.
Plaża jest trochę kamienisto -żwirowa i trochę się nacinam na to za wcześnie ściągając buty. Kuśtykam więc tak niezgrabnie do tego oceanu.... No w końcu - woda:)
Najgorsze, że trzeba wrócić po tych kamyczkach do butów. Po jakiego grzyba zostawiłam je tak daleko. Daleko czyli ze 4 metry. 

dobrze, że mnie nie rozjechał

jeszcze buty mam...

plaża

pomnik pod Wieżą

takie tam roślinki

wodorosty

oooo

Kilka fotek i siedzimy i chłoniemy ten ocean, tą atmosfrę. Cisza, spokój i ogólnie sielsko i anielsko. Fajnie.
Czas jednak szybko mija i musimy się udać na dworzec by wrócić do Santiago.
Jeszcze spacer wzdłuż promenady. Siedzimy sbie jeszcze chwilkę i przychodnimy na przystanek. Autobus nr 4 zawozi nas w okolice dworca autobusowego skąd kilka chwil i przechodnimy na dworzec "PKP",
tu w knajpce wypijamy herbatę i zjadamy coś słodkiego. Bilety kupujemy w kasie. Żeby wejść na perony w A Coruna przechodzi się przez takie kręcone bramki - nikt kto nie ma biletu (teoretyznie) nie przejdzie dalej.
Szybko wracamy do Santiago. Największy problem stwarza nam tylko znalezienie gdzie znajduje się przystanek powrotny autobusu nr 6 na Monte do Gozo. Ale po jakiejść półgodzinie błądzenia znajdujemy. Dodam, że akurat wtedy w Santiago było około 30 stopni i strasznie nas to słońce prażyło - bo nad oceanem nie odczuwałyśmy tego.
Dojeżdżamy na Monte. W Albergue wita nas Miguel (hospitalero) - już będziemy spały 3 noc tutaj i nas bardzo dobrze zna ten Miguel. 
W albergue płaci się co noc więc znów idziemy zapłacić po 6 euro. Za nami przychodzą kolejni nowi pielgrzymi. 
My - jako stare znajome Miguela - rozmawiamy sobie z nim. Jest szczególna okazja - dziś był książę Hirochito w Santiago i na Monte do Gozo. Oglądamy zdjęcia w telefonie. Kolejka za nami rośnie, ale Miguel coś mówi, że znajomym musi pokazać zdjęcia więc wszyscy czekają spokojnie.
Dziś mamy luksus. W 8 osobowym pokoju śpimy we dwie. Nie ma to jak być znajomym hospitalero:):) A poważnie - Anetka nasza już zaczęła podróż powrotną do domu rano - pewnie dojeżdża do Lizbony by wylecieć rano do domu. My ruszymy jutro.
Robimy herbatę, zjadamy co mamy zjeść. Dobranoc:) Jutro znów podróż.
Lizbona czeka.


No i jeszcze jedna moja prośba. Dziewczyny spotkane w alberue - napiszcie jak wasze camino i jak podróż powrotna i jakie wrażenia ogólne.
Pozdrawiam was serdecznie. 
Basia też pozdrawia.

----------
linie autobusowe w A Coruna

schemat linii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz