Rano mamy zamówione śniadanie w hostelu gdzie śpimy. Spokojnie je zjadamy. Potem wychodzimy w kierunku katedry, która powinna lada chwila zostać otwarta.
Jest informacja, że o godzinie 9:15 jest Msza św. w kaplicy św. Barbary, więc pewnie ktoś przyjdzie i otworzy drzwi katedry. Chcemy dostać nasze pierwsze sello. Ale przede wszystkim pokłonić się Mistrzowi i prosić o opiekę w czasie drogi do Jego Ucznia.
Jak się okazuje, drzwi się otwierają około 8:30 więc wchodzimy do środka żeby jak najszybciej złapać osobę otwierającą -ona pewnie będzie miała pieczątkę!
Nie mylimy się i po chwili w naszych credencialach mamy piękne pieczątki. Osoba, która je nam wbija pokazuje miejsce gdzie każdy pielgrzym może pokłonić się Chrystusowi przed wędrówką do św. Jakuba.
Teraz czas na chwile zadumy i modlitwę przed Mistrzem.
Prowadź nas bezpiecznie i daj nam siły aby dojść do celu.
Po jakimś czasie wkładamy plecaki i ruszamy jak nam pokazują muszle na chodniku.
Wychodzimy z Oviedo przez osiedla domów wielorodzinnych i szybko znajdujemy się za miastem. Pierwszy słupek z muszlą znajduje się przed przejściem nad torami kolejowymi. Oczywiście foto. I idziemy. Potem fajny park (imienia???) camino de santiago i jesteśmy już na wsi:)kilka kroków za Oviedo już jest taki krajobraz |
Idziemy sobie spokojnie - wszak dziś tylko do Escamplero. Droga wije się między polami, trochę w lesie, trochę po drodze.
Dochodzimy do ładnej kapliczki gdzie mamy nadzieję wbić sobie kolejne sello, ale tu spotyka nas przykra niespodzianka - ktoś 'opieczątkował' całą ścianę kapliczki a pieczątka zniknęła.
Trochę nam smutno. Bo po co komu taka pieczątka? Lub po co zniszczył ją lub wyrzucił ?
Dochodzimy do ładnej kapliczki gdzie mamy nadzieję wbić sobie kolejne sello, ale tu spotyka nas przykra niespodzianka - ktoś 'opieczątkował' całą ścianę kapliczki a pieczątka zniknęła.
Trochę nam smutno. Bo po co komu taka pieczątka? Lub po co zniszczył ją lub wyrzucił ?
tu miałyśmy nadzieję otrzymać kolejne sello |
tu była pieczątka |
Pogoda jest ładna, słońce ładnie świeci. Jestem pełna optymizmu i radość drogi aż mnie rozpiera. Mam ochotę każdej osobie mówić "buen camino". I w myślach prowadzę wymyśloną rozmowę ze spotkaną osobą: "tak, jestem pielgrzymem. Idę do Santiago! Jestem z Polski."
Ile radości i nadziei we mnie. Jak to będzie wspaniale i pięknie. Spotkamy ludzi z całego świata i zaprzyjaźnimy się z nimi.
Tylko, że na razie nikogo nie widać z pielgrzymów, więc drogą radujemy się razem z Basią.
Prognozę znamy - kolega przysyła nam codziennie sms z informacją pogodową. Jarosław Kret przy nim może się spakować i iść do domu!
dobrze, że trochę cienia jest |
Po drodze w barze z przyjemnością wypijamy po herbacie i czarnej wodzie (czyli colę). Tu też spotykamy pierwszych pielgrzymów. Dwoje francuzów. Kobitka zostawia kijek i po drodze jej go oddaję.
Ruszamy dalej. Przechodzimy przez jakiś zabytkowy mostek i mamy kolejne podejście na naszej trasie.
jakiś stary mostek warty zobaczenia |
wspaniałe góry widoczne na horyzoncie |
mozolne podejścia dają się we znaki, zwłaszcza gdy już jest gorąco |
no i jest Escamplero |
Powoli idziemy przez malutką miejscowość. W pewnym momencie dochodzimy do słupka z kierunkiem camino lub albergue.
Szybko znajdujemy budynek. Wchodzimy na piętro. Tu drzwi zamknięte. Pukamy, stukamy, pchamy. Nic. A kije pielgrzymie stoją - czyli ktoś jest. Schodzimy na dół na ławkę. Tu nas zobaczyła Katarina, która już jest w schronisku. Jest także Antonio. Mówią nam, że zarejestrować musimy się w barze, który mijaliśmy kilkaset metrów wcześniej.
Tam otrzymujemy jednorazowe prześcieradła i płacimy 5E. Dostajemy również kolejne sello.
Po myciu i praniu idziemy razem coś zjeść, ale nie ma menu del dia, tylko jakieś dziwne potrawy, których nie znam więc jemy po kanapce z szynką i serem oraz wypijamy herbatę i piwo. Gadamy, opowiadamy. Poznajemy się. Jest miło.
Jak się okazuje, już się więcej nie spotkaliśmy. ------
Co do schroniska, to wydaje się pozostawione samo sobie.
Niby jest czysto, ale... No właśnie. Rano przydarza nam się niemiła sytuacja - nie ma wody!!!
Okropność. Nie mówimy już o zrobieniu sobie herbaty czy umyciu zębów. Nie ma wody w ubikacjach... Koszmar!
Wstałyśmy pierwsze, ale i tak wodę miałyśmy tylko w jednej ubikacji. Można powiedzieć, że spłukiwanie było oszczędne. W pozostałych - totalny brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz