niedziela, 19 lipca 2015

Primitivo: Oviedo - Escamplero

Nasz pierwszy dzień na camino... Jakie wielkie nadzieje, marzenia, plany co do Drogi, która będzie nas prowadzić.

Rano mamy zamówione śniadanie w hostelu gdzie śpimy. Spokojnie je zjadamy. Potem wychodzimy w kierunku katedry, która powinna lada chwila zostać otwarta.
Jest informacja, że o godzinie 9:15 jest Msza św. w kaplicy św. Barbary, więc pewnie ktoś przyjdzie i otworzy drzwi katedry. Chcemy dostać nasze pierwsze sello. Ale przede wszystkim pokłonić się Mistrzowi i prosić o opiekę w czasie drogi do Jego Ucznia.

Jak się okazuje, drzwi się otwierają około 8:30 więc wchodzimy do środka żeby jak najszybciej złapać osobę otwierającą -ona pewnie będzie miała pieczątkę!
Nie mylimy się i po chwili w naszych credencialach mamy piękne pieczątki. Osoba, która je nam wbija pokazuje miejsce gdzie każdy pielgrzym może pokłonić się Chrystusowi przed wędrówką do św. Jakuba.
Teraz czas na chwile zadumy i modlitwę przed Mistrzem.



Prowadź nas bezpiecznie i daj nam siły aby dojść do celu.



Po jakimś czasie wkładamy plecaki i ruszamy jak nam pokazują muszle na chodniku.
Wychodzimy z Oviedo przez osiedla domów wielorodzinnych i szybko znajdujemy się za miastem. Pierwszy słupek z muszlą znajduje się przed przejściem nad torami kolejowymi. Oczywiście foto. I idziemy. Potem fajny park (imienia???) camino de santiago i jesteśmy już na wsi:)
 
kilka kroków za Oviedo już jest taki krajobraz

Idziemy sobie spokojnie - wszak dziś tylko do Escamplero. Droga wije się między polami, trochę w lesie, trochę po drodze. 
Dochodzimy do ładnej kapliczki gdzie mamy nadzieję wbić sobie kolejne sello, ale tu spotyka nas przykra niespodzianka - ktoś 'opieczątkował' całą ścianę kapliczki a pieczątka zniknęła. 
Trochę nam smutno. Bo po co komu taka pieczątka? Lub po co zniszczył ją lub wyrzucił ?  
 
tu miałyśmy nadzieję otrzymać kolejne sello
tu była pieczątka

Pogoda jest ładna, słońce ładnie świeci. Jestem pełna optymizmu i radość drogi aż mnie rozpiera. Mam ochotę każdej osobie mówić "buen camino". I w myślach prowadzę wymyśloną rozmowę ze spotkaną osobą: "tak, jestem pielgrzymem. Idę do Santiago! Jestem z Polski."
Ile radości i nadziei we mnie. Jak to będzie wspaniale i pięknie. Spotkamy ludzi z całego świata i zaprzyjaźnimy się z nimi. 
Tylko, że na razie nikogo nie widać z pielgrzymów, więc drogą radujemy się razem z Basią.

Krajobraz robi się pagórkowaty, a camino zaczyna biec swoją drogą, czyli tradycyjnie w górę i w dół. Zaczyna robić się powoli gorąco. A słońce jak to w Hiszpani - pali zamiast ogrzewać.
Prognozę znamy - kolega przysyła nam codziennie sms z informacją pogodową. Jarosław Kret przy nim może się spakować i iść do domu!
dobrze, że trochę cienia jest

Po drodze w barze z przyjemnością wypijamy po herbacie i czarnej wodzie (czyli colę). Tu też spotykamy pierwszych pielgrzymów. Dwoje francuzów. Kobitka zostawia kijek i po drodze jej go oddaję. 
Ruszamy dalej. Przechodzimy przez jakiś zabytkowy mostek i mamy kolejne podejście na naszej trasie.
jakiś stary mostek warty zobaczenia


wspaniałe góry widoczne na horyzoncie
mozolne podejścia dają się we znaki, zwłaszcza gdy już jest gorąco
Dochodzimy do Escamplero. Tu chcemy nocować.
no i jest Escamplero

Powoli idziemy przez malutką miejscowość. W pewnym momencie dochodzimy do słupka z kierunkiem camino lub albergue. 


Szybko znajdujemy budynek. Wchodzimy na piętro. Tu drzwi zamknięte. Pukamy, stukamy, pchamy. Nic. A kije pielgrzymie stoją - czyli ktoś jest. Schodzimy na dół na ławkę. Tu nas zobaczyła Katarina, która już jest w schronisku. Jest także Antonio. Mówią nam, że zarejestrować musimy się w barze, który mijaliśmy kilkaset metrów wcześniej. 
Tam otrzymujemy jednorazowe prześcieradła i płacimy 5E. Dostajemy również kolejne sello.
Po myciu i praniu idziemy razem coś zjeść, ale nie ma menu del dia, tylko jakieś dziwne potrawy, których nie znam więc jemy po kanapce z szynką i serem oraz wypijamy herbatę i piwo. Gadamy, opowiadamy. Poznajemy się. Jest miło. 
Jak się okazuje, już się więcej nie spotkaliśmy. 

------
Co do schroniska, to wydaje się pozostawione samo sobie.
Niby jest czysto, ale... No właśnie. Rano przydarza nam się niemiła sytuacja - nie ma wody!!!
Okropność. Nie mówimy już o zrobieniu sobie herbaty czy umyciu zębów. Nie ma wody w ubikacjach... Koszmar!
Wstałyśmy pierwsze, ale i tak wodę miałyśmy tylko w jednej ubikacji. Można powiedzieć, że spłukiwanie było oszczędne. W pozostałych - totalny brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz