piątek, 12 kwietnia 2013

peleryna vs kurtka czyli co zabrałam

Dziś mały przegląd mojego i Basi bagażu.
Każdy zastanawia się co brać z ubrań, a czego nie brać.
Ja naiwnie myślałam, że będzie ciepło.... Bo ta HIszpania to przecież taka południowa itp.
Teraz inaczej na to wszystko patrzę po doświadczeniach pogodowych na szlaku, ale nie uważam, że aż tak źle się spakowałam.


BUTY
Tak - zdecydowanie rzecz nr 1. Najważniejsza i pierwsza. Od nich wszystko się zaczyna i na nich wszystko się kończy.
Nie będę się tu rozpisywać jaki model, jakie wysokie, jaki kolor itp. Każdy musi wybrać według swojego uznania.
Mnie wydawało się, że mam dobre. A okazało się, że nie spisały się za dobrze.
Basia miała swoje wysłużone ale i sprawdzone i  było wszystko ok.
Moja rada - gdy mamy tendencje do odcisków i pęcherzy buty zdecydowanie należy rozchodzić.
No i stosowane wszelkie środki do stóp - czy to wazelina czy to talk. To wszystko zależy od naszych stóp i skóry na nich. Ale przede wszystkim należy mieć odpowiednie skarpety.

SKARPETY
Są różne szkoły. Jedni uważają, że najlepiej nosić dwie pary, inni że tylko jedną.
Według mnie to najlepiej kupić skarpety, które mają grubą warstwę (tzw. frotę) w newralgicznych miejscach - pod stopą, na pięcie, od góry palców. Góra skarpety poza tym jest cienka i noga oddycha.
Warto zainwestować w dobre skarpety. Z coolmaxem lub z nićmi srebra.
Moja rada - nie bierzcie niesprawdzonych butów i skarpet.
Na polskim rynku jest wiele sklepów górskich, sportowych, internetowych. Warto iść do zaufanego sklepu ze sprzętem turystycznym i tam wszystkiego się dowiedzieć.

SANDAŁY
Miałyśmy swoje stare wysłużone sandały tzw. turystyczne, na podeszwie wibram.
Do chodzenia po mieście już po przyjściu na miejsce były rewelacyjne.
Jeden raz zdecydowałam się iść w sandałach, potem było deszczowo.
Basia szła dwa razy i tez nie narzekała.
Ważne, aby nic nas nie obcierało i trzeba pamiętać, że kamyczki wyrzucamy od razu :):)

PLECAK
Zdecydowanie zaraz po butach jeden z istotniejszych elementów naszego ekwipunku.
Mój:
- 60l stary jak świat plecak HiPeak
- ma paski kompresyjne boczne
- uchwyty na czekan (lub kijki)
- boczne niewielkie kieszonki (ale butelka się nie mieści)
- 2 komory. które można połączyć,
- kolor tzw niebrudzący

Basi:
- 40l plecak z Decathlona Forclaz (czy jakoś tak:)
- 1 komora, ale z dostępem od fruntu plecaka również,
- boczne kieszenie 'skrzelowe' - przy pełnym zapakowaniu plecaka mało przydatne
- wentylacja pleców - siateczka
- na górze plecaka linka bungee,
- kolor czerwony.

Ale bez stresu - nie miałam plecaka naładowanego na full (ważył około 9 kg z wodą).
Zdecydowanie jego 'litraż' był pomocny przy korzystaniu z mochillas taxi - rzeczy z dwóch plecaków wkłada się do jednego i można iść na lekko.

Do transportu samolotowego miałyśmy dwa pokrowce na plecaki.
Jeden mój służący również jako pokrowiec p.deszcz, zapinany, marki Tatonka (nie robię reklamy - sprawdził się po prostu). Pokrowiec jest na tyle duży, że mieści się w nim karimata i kijki przypięte do plecaka.
Basia uszyła sobie zwykły materialny worek ze śliskiego materiału, ściągany sznurkiem, z dwoma uszami do przenoszenia.
Tak zabezpieczone plecaki mogły spokojnie lecieć w luku bagażowym.

PELERYNA czy KURTKA?
To pytanie pojawiło się od razu.
Zalety peleryny:
- zakrywa plecak
- jest trochę dłuższa więc nogi też może zakryć
Wady:
- mało poręczna
- nie miała 'prawdziwych' rękawów więc polar był trochę mokry przy dłoniach,
- parowała
- nie osłaniała tak bardzo przed zimnem jak byliśmy już w Santiago.

Decydując się na camino zdecydowałyśmy, że weźmiemy peleryny zamiast kurtek p.deszcz. Ale będąc już w Santiago żałowałam, że nie mam kurtki, choć podczas marszu w ogóle nie odczułam jej braku.
To właśnie znów jest to, że trzeba decydować.
Co zabrać? Ile waży, co się lepiej sprawdzi itp.

Wezmę pelerynę na następne camino, ale zastanawiam się nad zabraniem również kurtki.

ŚPIWÓR
Każdy ma swoje upodobania co do temperatury, w której śpi.
Ja jestem zmarzluchem i kiedyś dawno temu zainwestowałam w śpiwór z puchu naturalnego. Śpiwór ten kupiony w zaprzyjaźnionym sklepie w Krakowie nie raz podczas innych moich wojaży pozwolił na spokojny sen mimo zimnej nocy.
Do kupna śpiwora puchowego doszłam po wypróbowaniu wielu śpiworów syntetycznych, które do tej pory znajdują się w moim posiadaniu.
Jeden z nich miała Basia - kilówkę Alpinusa, odpowiednio duży (Basia nie lubi takiego małego śpiwora). Ja smacznie spałam w Małachowskim.

Pozostałe rzeczy:
2x koszulki z Decathlonu oddychające
spodnie z odpinanymi nogawkami
spodnie bawełniane długie takie 'na miasto'
bluza polarowa rozpinana pod szyją
kurtka z cienkiego polaru/windstoperu
koszula z długim rękawem
krótkie spodenki (nie użyłam ani razu - i chyba nie biorę)
4x skarpetki
4x bielizna
czapka chroniąca przed słońcem
zestaw do spania :)

Odkryłam Decathlon.!!
Dzięki temu, że z domu do pracy mam go po drodze, zaglądam tam. I kupuję. Jakość porównywalna, ceny nieporównywane.
Bo czy 19.99 za koszulkę oddychającą jest dużo w porównaniu z 199zł???
Przecinek robi różnicę.
Jeszcze te promocje....
:)

---
krakowki sklep gdzie każdy może uzyskać pomoc
www.polarsport.pl
pewnie jest tysiące takich sklepów.... wystarczy pytać.

14 komentarzy:

  1. Nie zapomnij o PLASTERKACH !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeszedłem w październiku 2012 r. Camino drogą francuską. Z SJDP do Fisterry w 32 dni ( w tym jeden dzień 4 km z Monte de Gozo do Santiago). Za największe nieporozumienie uważam pelerynę (miałem "dobrą" z pozoru), ponieważ wiatr kreci nią i zawsze podwiewa deszczem i pielgrzym jest cały mokry po 8-miu lub więcej godzinach na deszczu z wiatrem ! Peleryny nie są z goretexu, więc nie oddychają i mamy mokro również od potu własnego. Nawet w dość drogiej pelerynie (ponad 300 PLN), kaptur jest kiepsko skonstruowany, jeśli chodzi o możliwość regulacji, więc żle chroni. Ponieważ peleryna nie ma rękawów a zatem i ściągaczy, nie polecam stosowania kijków, ponieważ strugi deszczu wlewają się do rękawów. Mało kto już, poza Polakami nosi peleryny, chyba, że Francuzi, lub Włosi, ale Ci mają nowoczesne peleryny na wodoszczelnych zamkach z przodu, choć i tak zarzekają się, że więcej tego g. nie zabiorą. Doskonale chodzi się w super lekkich (350 g) kurtkach z goretexem Pro, plus, oczywiście spodnie wodoodporne (też lekkie). Cały "garniturek" w wadze niewiele większej lub równej, pelerynie. Co do butów, to uważam, że podstawowa para powinna być wysoka, ale taka 4/5, jak np., wg. mnie najlepsze Meindl Borneo. Ja miałem Asolo SV Goretex. Były dobre, ale tak na "4", ponieważ buty nie skórzane, nigdy nie dopasują się idealnie do stopy. Przy mojej dużej potliwości stóp, tylko raz, podczas 39 km etapu przez Mesetę, przy upale, poczułem dyskomfort związany z poczuciem wilgotności. Zdjąłem buty na 5 minut i kiedy wyschły wystawione na słoneczko skarpety ( dobre-trekkingowe), już więcej nie odczułem "mokra". Czy buty wyższe, czy typu Adidas? Kilka razy szedłem przez lasy i wertepy górskie podczas długotrwałego deszczu, często zmuszony do brnięcia przez wielkie kałuże. Woda czasami sięgała do kostek, ale nigdy nie wlała mi się do butów! W adidaskach szedłbym potem kilometrami mając w butach błoto! Poza tym, w górach "wykręca" nogi, więc lekkie usztywnienie w kostce pomaga.Wielką pomocą, zwłaszcza przy schodzeniu są kijki trekkingowe ( nie mylić z nordic walking), które zdejmują tony z kolan!Kijki składane na pięćdziesiąt kilka cm i w wersji ultra light. Ważne! niczego z bawełny, bo jak namoknie, to zimna szmata przez 3 dni. Koszulki termoaktywne są super, ale nie z Lidla, czy Biedronki za 19 PLN, bo to lipa!!!Nawet "ekonomiczna" koszulka po przecenach musi kosztować blisko stówki, bo ma filtry UV, różne strefy wysokich technologii tkania,jest cudownie lekka i mocna !!Jeżeli idzie się od maja do listopada, to wybieramy śpiwór na max. 2st. C, ponieważ śpimy w albergach a nie pod namiotem. W razie zimniejszych nocy w albergach wydają ciepłe koce. Taki śpiwór waży 0,7 kg i jest maleńki po spakowaniu. Nie czapka, tylko składany, dobrze wentylowany kapelusz trekkingowy, bo szerokie rondo chroni również szyję i kark od słońca..Jeszcze lepszy wodoodporny. Bandana "nicnieważąca", założona na czoło chroni przed zimnem zatoki i nie leje nam się ciągle z nosa.Żadnej butelki aluminiowej! Wystarczy cieniutka, plastikowa po 1/2 l. wodzie mineralnej, owinięta kawałkiem koca ratunkowego ( srebrnym na zewnątrz). Będzie chłodna, nawet w upalny dzień a od wodopoju do wodopoju jest zwykle mniej niż 10 km.
      Plasterki tak, opaski na kolana tak! Maść woltarenowa obowiązkowo ( najlepiej z hiszpańskiej apteki, bo taniej). I można jeszcze długo o plecaku i innych....Szedłem z Francuzem i Hiszpanem, oraz przez kilka odcinków z Amerykanami, Anglikami i Włochami. Widziałem nawet kilku żle wyekwipowanych Polaków.....Janek

      Usuń
    2. Czytając technikalia o sprzęcie jaki według niektórych ludzi jest niezbędnym do przeżycia na Camino zawsze trochę się srożę. Czy prawdziwi pątnicy sprzed lat stu i więcej mieli Goretexy, Vibramy, softshelle, polary, kijki z amortyzacją itp? Nie mieli! I też szli. Pocili się w słońcu, mokli w deszczu, pragnęli wody i pożądali pożywienia. Może w tym właśnie tkwi sens Camino. W niedogodnościach, trudnościach, wyzwaniach pogody i ograniczeniach własnego organizmu. Camino nie jest końcem świata, nie jest biegunem czy niedostępnym szczytem gdzie odpowiedni sprzęt jest gwarancją przetrwania.Da się je przejść w bawełnianych ciuchach, ze starym plecakiem z aluminiowym stelażem i w starych sandałach. Wystarczy włączyć rozsądek, wykazać się odrobiną pokory, dużą dawką wiary i zaufać... Bogu, drodze lub szczęściu (lub wszystkiemu razem). Satysfakcja z pielgrzymki przaśnej, trudnej a jednak spełnionej jest większa niż z tej odbytej w super wygodnych butach, z takimże plecakiem i przy pięknej pogodzie. Zapyta kto, po co się dodatkowo umartwiać cierpiąc po drodze w niedopasowanych butach (itp.)? A czyż umartwianie się nie jest sensem tej drogi? Czyż późniejsza satysfakcja nie jest wprost proporcjonalna do trosk jakie spotkały nas na owej drodze? Tych których nie stać na plecak Deutera, buty Meindla czy ubrania North Face'a namawiam! Nie zwlekajcie! Pakujcie co macie w stary lub pożyczony plecak. Wzujcie stare sprawdzone buty, zaopatrzcie się we wiarę, dobry humor i optymizm. Ruszajcie na szlak! Św. Jakub czeka, czekają przyjaciele z całego świata a wrażenia z pielgrzymki zostaną z wami do ostatniego tchnienia.

      Usuń
  2. A ja polecam poncho! Mam takie tanie z marketu. Fakt, że nie oddycha, ale rękawy są bardzo długie, szwy nie przemakają, jest kieszeń zewnętrzna - tez nieprzemaka, plecak pod poncho cały suchy, a jak się idzie w strugach deszczu to spodnie są też suche, no oczywiście do pół łydki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeden Czech twierdził, że gumowce są zdecydowanie lepsze niż obuwie trekkingowe, ponieważ kosztują kilka razy mniej, na 100 procent nie przepuszczają wody, są wyższe i dużo lżejsze...Tenże Czech nosił spodnie robocze, doskonale zakonserwowane smarem;)
    Poncho ma podobne przewagi, jednak, kiedy jest odpowiednio długie, świetnie "pęta" nogi, zwłaszcza w górach. Zdejmowanie wielkiej, mokrej płachty przez głowę, kiedy na kwadrans błyśnie słońce, też ma swoje uroki, tak, jak i troczenie go do plecaka, który przecież, jeżeli jest nie post PRL, ma wodoodporny pokrowiec.
    Warto wyekwipować się tak, jak zaawansowani turyści górscy, chyba, że ma się 18 lat i duuużo fantazji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimie z 7 maja 2013 20:40 napisałeś to co sama myślę o takim czysto technologicznym przygotowaniu do przejścia camino de Santiago. Czytając wypowiedź anonima z 28 kwietnia 2013 18:42 otwierał mi się przysłowiowy nóż w kieszeni. Jestem w trakcie przygotowań do przejścia po raz pierwszy jedną z dróg do Santiago de Compostella i owszem zakupiłam już i jeszcze zamierzam kupić trochę przedmiotów/ubrań wyprawowych. Jednakże nie szaleję aby wszystko było super hiper kupuje te zwyklejsze, tańsze. Poza tym ja ogólnie podróżuję więc zakupione rzeczy przydadzą mi się w trakcie innych wypraw.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ustosunkowując się na spokojnie do wszystkich wypowiedzi na temat sprzętu.
    Od razu zaznaczam, że jest to moje zdanie i nikogo nie chcę namawiać na jakiś sprzęt czy brak sprzętu.
    Co do koszulek termoaktywnych - są super. I nie trzeba do tego tzw. firmowej "metki". Koszulki do Decathlona szyją w tej samej fabryce w Chinach co koszulki The North Face, Mammut, Milo itp. Więc po co przepłacać? Ale jeżeli ktoś lepiej czuje się z metką firmową to niech płaci po kilka stów za koszulkę czy majtki. Ja wolę kasę wydać na podróż.
    Co do peleryn - prawie wszyscy, których mijałam i którzy mnie mijali w drodze mieli peleryny? Tzn że byli to Polacy? nie sądzę...
    I nie uważam, że Polacy są źle wyekwipowani. To jest niezależne od narodowości. Nie wiem z jakiego powodu ten kompleks "Polaka-biedaka". To, że ktoś nie ma kasy na kosmiczną kurtkę z goretexu/teflonu/srebra czy złota lub mega nowe buty ręcznie szyte Meindla nie znaczy, że jest gorszym pielgrzymem od tego kto ma taką kurtkę czy buty.
    Każdy idzie do Santiago z potrzeby serca a nie po to by chwalić się lub szpanować sprzętem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Spokój przede wszystkim ! Przecież na tej stronie rozwija się właśnie dyskusja o technicznej stronie podróży! Jest to całkowicie na temat i bardzo potrzebne. We wszystkich poradnikach i forach tematycznych autorzy i dyskutanci zwracają na ekwipunek dużą uwagę. I nie bez racji...Jeśli ktoś przeszedł uczciwie całe Camino, wie o czym piszę. A jeżeli nie tylko Francese ale i np. Norte - szczególnie. Ciężar plecaka, jeśli przekracza ok. 12-13 kg, powoduje niezawodnie kontuzje kolan i skutecznie przeszkadza w pokonywaniu dziennego dystansu ponad 30 km. Przy bawełnach, starszym, brezentowym plecaku, większym śpiworze, nie za bardzo da się uzyskać niska wagę, lub nie chodzić mokrym, bo to nie schnie. Jak ma się pecha i zaliczy np. 3 bloki deszczowe , po 3-4 dni, to dopiero pojmie sens właściwego wyposażenia. Jakże dziwnie brzmi deklaracja o chęci ogólnego podróżowania, ale koniecznie w tańszych ubraniach..Jeżeli podróżowanie (prawdziwy trekking) jest naprawdę Twoją pasją, to nie powinnaś tak podchodzić do niej. To tak, jakby fan wędkarstwa upierał się przy łowieniu na bambusową wędkę i koński włos. Dawno, dawno temu, trasę Camino przechodzono przez wiele miesięcy. Pątnicy b. często chorowali i na całej trasie było dużo szpitali, specjalnie dla nich budowanych przez kolejnych władców Hiszpanii.Nie było po drodze licznych alberg, wodę noszono w tykwie, a solidnym kosturem oganiano się od wilków i opryszków. Żyjemy w innych czasach. Mamy 26 dni urlopu, plus soboty i niedziele, czyli razem 32-33 dni i chcemy przejść piechotą, niosąc plecak, w tym czasie 900 km ( łącznie z Finisterrą). Mamy często powyżej 60 lat. Nie jesteśmy w stanie zaimponować nikomu z dziesiątek tysięcy wędrujących, normalnie sprzedawanym na całym świecie sprzętem trekkingowym, no może poza obywatelami Mołdowy, czy Albanii. Nie musimy koniecznie kupować Arcteryxa! Ale nie wysilajmy się aby koniecznie kupować flanelowe koszule, od wielu lat dostępne już tylko, jako odzież robocza a nie trekkingowa. Koleżance z Grajewa niech się już nóż nie otwiera w kieszeni...bo przecież ma iść na PIELGRZYMKĘ.
    Żyjemy w dzisiejszym świecie, ale, jeśli ktoś bardzo chce, to może nawet zapisać się do Towarzystwa Podróżników Archaicznych i wędrować w stroju peregrino z XVIII w.. Będzie podziwiany na pewno, zwłaszcza jeśli nie będzie również korzystał z innych dobrodziejstw cywilizacji, jak albergi, supermercados, menu peregrino, samolotów na dojęździe itp. Życzę dużo zdrowia...

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak sobie to czytam bo sam za 2 miesiące ruszam w drogę i właśnie się się zastanawiam czy te wpisy nie napędzają własnie takiej spirali przekrzykiwania się co do marek i jakości sprzętu :) Każdy bierze to co lubi i uznaje za przydatne. A co do marek to koszulka za 30zł z Lidla czy koszulka za 199zł firmy X po Camino i tak raczej będzie już do wywalenia :) Sam osobiście poszedłbym w swoim wojskowym mundurze gdyby mi na to pozwolili i też bym pewnie przeżył. A w Camino najważniejsze jest by przejść i coś z tego wynieść dla siebie a nie oglądać się na to kto jaki ma sprzęt i ile musiał na niego wydać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Anonimie. Za wojskowe moro dałabym się pokroić kiedy przedzierałam się przez wiatrołom w tajdze na półwyspie Kola w górach Chibiny. Moje spodnie z zaje****go materiału, który oddycha, chłodzi, itepe itede się potargały. A spodnie Lwa (naszego rosyjskiego kolegi) z demobilu rosyjskiej armii były bez szwanku.
      Jeżeli możesz mi załatwić spodnie wojskowe do kupienia na małego żołnierza- biorę bez zastanowienia bo wiem, że jest to skarb.

      Usuń
  8. Nie ma co się spinać na innych, że próbują możliwie ułatwić sobie trasę. Wiadomo, że mając 50+ lat i gruby portfel oszczędzanie na sprzęcie/jedzeniu/spaniu byłoby niepotrzebną ekstrawagancją i próbą udowodnienia nie-wiadomo-czego.
    Jedni docierają na Camino stopem z plecakiem, namiotem i wałówką z domu na pierwsze dni, a inni przylatują samolotem z minimum bagażu i wybierają pokoje w droższych albergach, by nie słuchać chrapania innych pielgrzymów.
    Prawda jest taka, że większość ludzi przeszłaby w trampkach trasę. Ale jednak dla wielu sama decyzja wyjazdu na Camino jest wyzwaniem i posiadanie kurtki z goretexu oraz termoaktywnej odzieży dodaje pewności i komfortu. Nie każdy nastawia się na przedzieranie kilometr za kilometrem w ciężkich warunkach z deszczem płynącym wzdłuż kręgosłupa i błotem chlupiącym w butach.
    Dlatego jestem wdzięczny za obie notki i apeluję, żeby nie unosić się specjalnie, bo przecież nie o to chodzi jak się chodzi, ale dlaczego ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Chwała Panu !

    Dajcie innym podążać tak jak sobie zaplanowali...
    I sami też podążajcie według swoich zamierzeń...
    Nie porównujcie się z innymi i nie osądzajcie...
    Camino to droga "wewnątrz nas", a jak kto ją przejdzie to już sprawa indywidualna...
    Przecież można Camino przejechać rowerem lub konno, jeśliby rower miał jedno koło uszkodzone lub koń kulał, czy to oznacza że ktoś jest gorszy lub źle zaplanował lub coś źle wybrał i JEGO pielgrzymka jest "nieważna" lub gorsza od NASZEJ ??
    Jak uważacie siostry i bracia pielgrzymi...?

    Niech Nas Pan Bóg prowadzi.
    Pozdrawiam i do zobaczenia na Camino portugalskim nadbrzeżnym 08.2017 !
    Piotr z Torunia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i Piotr świetnie podsumował całą tę dyskusję.

      Usuń