wtorek, 9 kwietnia 2013

Koniec Świata


Jak już człowiek dotrze do Santiago to koniecznie musi udać się do Fisterry. Na koniec świata.
Można iść tam kolejne 3 dni lub jechać autobusem.
Na szczęście wybrałyśmy opcję jechania autobusem.

Na szczęście, ponieważ jakoś nas to miejsce nie zauroczyło. Widziałam wiele, wiele więcej miejsc, które były piękniejsze, miały lepsze miejsca do odpoczynku, nie były takie drogie itp.
No ale mus to mus. ;)

Autobus jedzie rano z dworca w Santiago. Bilety kupiłyśmy na szczęście od razu na powrót. Planowałyśmy wracać około godziny 19tej. Rzeczywistość szybko to zweryfikowała.
Autobus jedzie wzdłuż wybrzeża. Widoki nie były porywające, był odpływ. Ale dojechałyśmy w końcu.
Wysiedliśmy na ulicy (chyba już tradycyjnie) i zaczęłyśmy szukać szlaku na ten mistyczny koniec świata.
Owszem, znalazłyśmy drogę, poszłyśmy i była to jedyna rozrywka w tym miejscu.
Oprócz atrakcji w postaci słupka z napisem 0.00 km wiele tam nie ma. Chciałyśmy usiąść w kafe w latarni, ale ceny zdecydowanie nas odstraszyły. Pogoda zaczęła się psuć, więc postanowiłyśmy wracać. W sumie nie było co więcej robić, a jak człowiek idzie to się nie nudzi.
Może marudzę za bardzo, ale taki był ten dzień.
Wymyśliłyśmy sobie, że weźmiemy na pamiątkę sello z Fisterry, ale w prywatnym albergue facet mnie z krzykiem wyrzucił. Zdenerwowałam się bo nie wiedziałam o co mu chodzi.
Sello dostałam w albergue municypialnym - bez problemu.
W porcie zjadłam najdroższe ciastko świata.
Posiedziałyśmy na ławce na nabrzeżu i obserwowałyśmy  ryby pływające w wodzie. Jak z resztą wszyscy snujący się smętnie turyści-pielgrzymi. Słowo 'ryba' usłyszałam chyba w każdym języku świata.
"o ryby", "fishes", "fische", "poisson".... itd itp
Chyba wszyscy byłi zachwyceni urokiem miasteczka na równi z nami.
Ale za to zmoczyłam palec w oceanie :)
Około 15tej jechać miał powrotny autobus. Bilety powrotne na szczęście nie mają określonej godziny powrotu więc jak tylko mogłyśmy to rozpoczęłyśmy ucieczkę z Fisterry.
Kolejne 3 godziny powrotu - bezcenne. Za wszystko inne zapłacisz kartą.....

Po powrocie do Santiago - szybko na autobus nr 6. Wcześniej w sklepie zakupy. I do schroniska na pyszną zupę. Ona nas wtedy uratowała od wszystkiego złego :) Dziękujemy Ani-wolontariuszce, która wtedy gotowała zupę. PYCHOTA.
droga do Fisterry

Fisterra, jakiś zameczek

wybrzeże

krzyż przy końcu drogi

tak-to tu się "pali" rzeczy

główna atrakcja- słupek z napisem 0.00km

atrakcje końca świata

można i z osłem

kościółek

zaduma nad oceanem

główna atrakcja Fisterry - ryby w porcie

----
morały dnia (dawno ich nie było)
-6 godzin spędzone w autobusie żeby zobaczyć koniec świata warto "zainwestować" na inną podróż np. do Fatimy
-gdy jednak dotrzemy na koniec świata i chcemy sello to w municypialnym dają je bez problemu
-w municypialnym wydają również certyfikat dotarcia na Fisterrę na nogach
-rosół, który nie jest moją ulubioną zupą w Polsce po powrocie z Fisterry był nektarem, ambrozją i w ogóle lekiem na całe zło

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz