poniedziałek, 8 lipca 2013

Tui - O Porrino

cement z kosmosu?
Kosmiczny dzień wędrówki przez strefę przemysłową. Żegnajcie morskie fale, skały nadmorskie. Czas na klimaty industrialne. Będzie się działo...
Nie wiem czy mamy takie szczęście wyjątkowe, czy pecha ale znów pod naszym pokojem była knajpa i impreza. No działo się do 24tej. Masakra. Troszkę się nie wyspałam bo nie mogłam zasnąć do momentu aż nie zrobiło się cicho. Wstałyśmy wcześnie bo przecież zaczynałyśmy normalny dzień caminowy - bez ulgi, autobusu, pociągu i podjazdów. 
Było ciemno jak wychodziłyśmy, ale drogę znałyśmy bo po pierwsze miałyśmy mapkę z informacji turystycznej  no i dzień wcześniej przeszłyśmy się tamtą trasą.




sztuka caminowa
Poznajemy uroki Via Romana XIX, bo tym śladem biegnie camino - lub go naśladuje. Więc zamiast iśc prosto, to kluczymy i chodzimy raz w prawo, raz w lewo. Rano może jest to i zabawne, ale po całym dniu wędrówki nie będzie nam się to już podobało. Ale na razie idziemy.
Trafiamy na most rzymski (?) i ciekawy kamień z wyciętym konturem pielgrzyma. Jesteśmy juz na camino i nie da się tego niezauważyć.
Przed wyjściem z Tui na murze jest napisane, że tylko 114km nam zostało. Chyba w linii prostej bo ten Roman co jego drogą idziemy to strasznie kluczył....
Przy maleńkim kościółku (chyba św. Jakuba) stał ogromny platan. We trzy nie da rady objąć go. :)
ogromny platan
Droga dalej prowadziła nas poboczem jezdni, a po przekroczeniu autostrady camino weszło w las.
W tym miejscu natrafiliśmy na miejsce śmierci św. Telmy nad malutkim strumieniem, którego brzegi spinał piękny kamienny most.
Św. Telmo jest bardzo czczony w tych okolicach - w wielu kościołach znajduje się jego figura. Charakterystycznym atrybutem tego świętego jest trzymana łódź - statek z żaglem w ręce.
Św. Telmo zmarł w tym miejscu gdzie jest postawiony kamienny krzyż, jak wracał z pielgrzymki do Santiago de Compostela.
Korzystając z tego, że było na czym postawić aparat - ustawiłam samowyzwalacz i jedna z nielicznych wspólna fota została zrobiona.
most św. Telmy
jedna z nielicznych wspólnych fotek
Idąc szlakiem, co jakiś czas natrafiamy na słupki betonowe z oznaczeniem odległości do Santiago. Odległości podawane są nieco inaczej, niż na drodze francuskiej. Tu mamy np. odległość 109.675. Dokładność co do metra - pozazdrościć.
Po wyjściu z lasu docieramy do miejsca, gdzie dają pić - czyli baru. Kupujemy herbatę, kawę, bierzemy sello. Aneta kupuje coś. To coś okazuje się plackiem z rybą. Cóż.... 
Kilkaset metrów za barem jest strefa rekreacji i tam pod zadaszeniem, do słupa na łańcuszku przypieta jest pieczątka. Jest to jedna z najładniejszych pieczątek w moim credentialu. Owalna z kaczką. :) I w jakich okolicznościach zdobyta...
Ale koniec tego przyjemnego. Zaczyna się droga przez mękę.
Wszystkie przewodniki opisują to miejsce. I mają wiele racji w tym co piszą.
Jest to istna masakra.
Kilka kilometrów chodnikiem wzdłuż magazynów, składów celnych, fabryk. Dobrze, że była sobota i nie było takiego ruchu na tej drodze.
Szok.
Szłam i najpierw czytałam napisy na magazynach, potem patrzyłam sobie na rodzaje aut stojących, a potem został tylko bezmyslny marsz. No nie dałam rady po tym odcinku myśleć. Totalne wyłączenie umysłu. Straszne. Ale po kilku kilometrach na szczęście koniec strefy przemysłowej - teraz czas na miasto - przedmieścia O Porrino.

krok za krokiem

nie wiem co znaczy - ale był miłą odmianą po brzydocie strefy przemysłowej
Dobrze, że już można było na czymś oko zahaczyć i można było o czymś innym pomyśleć niż magazyny, fabryki i składy celne.

mogłabym takii mieć - ale nie dostanę do biegów

rozmieniamy stówkę!
Do albergue docieramy chwilę przed otwarciem. Bierzemy szybki prysznic, pranie, wyjście na obiad i zakupy.
Pokarało nas tylko w jednym. Łakomstwo nie popłaca! Skusiłyśmy się z Basią na gofra.
Takiego syfu to jeszcze nie jadłam. Niedopieczone ciasto - bo na zimną blachę było wylane, z jednej strony spalone, z drugiej niedopieczone. Polane było słodkim,  mdłym sosem. FUJ.
Nie należy w Hiszpanii kupować gofrów. Trzeba jeść inne słodkości.
przed albergue w O Porrino

---------
W Orbenlle bar z sello (były reklamy jeszcze dwóch barów w odległości około 200 metrów od camino).
Za barem idąc szlakiem dochodzimy do strefy rekreacyjnej z sello z kaczką.
Msza św. w Porrino o godzinie 19.30 wg informacji w albergue - zaczęła się trochę wcześniej, chyba o 19.00.
W albergue nie ma pralki i suszarki, tylko ręce i sznurek. Za to w kuchni jest kilka garnków i naczyń do jedzenia.
-----------
ALBREGUE (wg. www.vialusitana.org)
O PORRIÑO
Albergue de Peregrinos de Porriño – 51 lugares – 6 €
Avenida de Buenos Aires
Tel: 986 335 428
De 1 de Dezembro a 31 de Maio as chaves estão na Polícia Municipal (Casa do Concelho)

-----------

3 komentarze:

  1. Roman, jak budował tę drogę:) był ciągle pijany - to więcej niż pewne:)
    Dla mnie to nie był taki bezmyślny marsz -można wtedy iść i się oderwać od rzeczywistości, być sam na sam ze sobą i swoimi myślami, zapatrzeni w koniec drogi i czubki swoich butów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten placek z rybą (zresztą wędzoną) kupiłam do kawy - bo wyglądał jak placek z rodzynkami...

    OdpowiedzUsuń
  3. Potwierdzam,droga kręta I pod koniec wykańczajaca-brak jakiegokolwiek baru i zaraz strefa industrialna.W upał bardzo ciężko.

    OdpowiedzUsuń