piątek, 20 czerwca 2014

Camino Polaco: Toruń - Cierpice


Konferencja w Toruniu była okazją do posmakowania camino bliżej domu. Dzień 8 czerwca. Początek kościół św. Jakuba w Toruniu. Koniec - Cierpice kościół. Wydaje się, że tylko 13 km. Cóż to jest w porównaniu z odcinkami, które idzie się na camino w Hiszpanii?? Będzie luz - myślę sobie.
Wspólne pielgrzymowanie rozpoczyna się od uroczystej Mszy Świętej w kościele św. Jakuba, której przewodniczy miejscowy biskup.
Jeszcze przed Mszą rozdawane są paszporty pielgrzyma, przybijane pierwsze pieczątki. 
Jak na prawdziwym camino.

punkt zapisywania się na trasę
Nie wiem już jak to się stało - czy to koleżanka mnie zgłosiła ;) czy już sama się zgłosiłam, ale miałam przeczytać pierwsze czytanie na Mszy. 
Wszystko ok. Tylko ja zawsze się 'zagapiam' i nie wiem dokładnie kiedy trzeba czytać. Ale dziękuję Ci Asiu, że powiedziałaś - teraz!
Dobrze, że z geografii trochę się orientuję - bo miałam w czytaniu wiele trudnych nazw geograficznych. Ale poszło gładko.


Przygotowano również całą miskę muszli jakubowych, które pod koniec Mszy zostały poświęcone i potem rozdane pielgrzymom. 



św. Jakub
Pod koniec Mszy biskup udzielił nam błogosławieństwa dla pielgrzymów i mogliśmy ruszać na camino. Prowadzić będzie nas przewodnik. Ma nam opowiadać o miejscach i zabytkach i te wszystkie rzeczy co ma robić przewodnik. Tempo ma być oczywiście dostosowane do najsłabszego itp. :) Humory dopisują, jestem pełna entuzjazmu. Razem z Anetą, Asią, Tamarą ustawiamy się gdzieś na końcu grupy. Powoli ruszamy. Jest nas dużo. Tak na oko ze 100 osób.

nie mogłam się oprzeć temu zdjęciu:)
pielgrzymi
Jakub na bramie wejściowej na teren kościoła
pierwsze oznaczenie na kościelnym murze
Z bramy kościelnej kierujemy się w lewo przez ulicę św. Jakuba (a jakże!) i dochodzimy do teatru BAJ POMORSKI. 
oznaczenie szlaku przy teatrze Baj Pomorski
Schodząc, na murze zauważam napis na cegle. 
Zazwyczaj ludzie w takich miejscach piszą różne słowa obraźliwe, jakieś obelgi, ewentualnie inne 'złote myśli'. A tu taki piękny znak na mojej/naszej drodze:

Po schodach schodzimy na boisko i przechodzimy na bulwary wiślane. Idziemy wzdłuż murów obronnych Torunia.
szlak przy murach obronnych

gołąbek na murze - taki to przynajmniej nie osra człowieka:)

Dochodzimy do mostu Poniatowskiego, schodami na chodnik na moście i prościutko przez most. Panorama Torunia.... Coś wspaniałego. Ale.... no wszyscy zaczynają gdzieś lecieć... Nie mam czasu na porządne skadrowanie zdjęć, ba - nawet czasem wyjęcie aparatu.... Po co my tak lecimy??? 


tu wchodzimy na most

muszla na moście


Po przejściu mostu - musimy znaleźć się pod nim i iść brukowaną ścieżką w kierunku zamku w Dybowie.


Uf.... Tu chwila oddechu. Przewodnik coś opowiada, ale jak dochodzę, już jest w połowie opowieści i nie łapię wątku... Komary w cieniu tną, przewodnik miesza się w zeznaniach i zastanawia czy było coś tam rok wcześniej lub później... Nie ma to chyba żadnego znaczenia... przynajmniej dla mnie... I już nie pamiętam nic co tam było opowiadane.

zamek w Dybowie

jest i ekipa telewizyjna :)
Ruszamy dalej. Kierujemy się w stronę ścieżki na wale wiślanym.
Tu zaczyna słoneczko przygrzewać.... Noga za nogą. Formują się dwie grupy pielgrzymie: ucieczkowa i pościgowa. Ja gdzieś pomiędzy. Maki obsiadły miedze. Czerwona zaduma.... Kilka zdjęć.... i już jestem w grupie pościgowej. Nie mogę wypracować swojego tempa.
Idziemy przez jakiś czas z Tamarą. Tempo średnie, chwila rozmowy, dzielenia się refleksjami. Chwila ciszy. Dobrze tak iść w ciszy, słuchać siebie i przyrody wokół. Ale jak dochodzi się do większej grupy - słychać rozmowy, które w upale zaczynają mi przeszkadzać.
Chciałam chwilę się w skupieniu pomodlić - nie umiałam... za duży zgiełk/harmider/tempo... nie wiem. takie same spostrzeżenie na koniec wędrowania będzie miała Tamarą.



grupa ucieczkowa na wałach wiślanych

początek grupy pościgowej
Schodzimy za jakiś czas na Drogę Przy Grobli. I zatrzymujemy się przy jakimś zamku (chyba) lub bunkrze który jest ukryty w krzakach. Przewodnik coś znów opowiada. Nie pamiętam. Za dużo tych faktów na taki upał. Robi się gorąco. Chyba z 35 stopni jest. Dobrze, że mam kapelusz.

Przy Grobli
Następny punkt programu: najstarszy zamek w tym rejonie. Ewenement na skalę światową. Znajduje się na prywatnym terenie i po krótkim odpoczynku ruszamy zobaczyć tą niesamowitą atrakcję naszego przejścia. Przedzieramy się przez pokrzywy i wysokie trawy. I.... widzimy murek wysoki na 1.5 metra porośnięty krzakami, w których czają się krwiożercze komary.... O zgrozo....!!! Przewodnik się zachwyca, ja stoję z Anetą w cieniu i mamy wszystko w ... No na niczym nam już nie zależy....
Można by rzec: "Bonarka".....

do największej atrakcji tego szlaku...
Po półgodzinnym opowiadaniu na temat tej niezwykłej ruiny ruszamy z powrotem do drogi. Zaczyna się odcinek przez pola uprawne. Żar leje się z nieba. Wokół żyto rośnie wesoło. My zaczynamy sunąć w kierunku zabudowań przy ulicy Topolowej. Tu na zakręcie w cieniu ogromnej topoli czeka na nas ksiądz z wodą:) Jakże przyjemnie mokra jest ta woda. 
Chwila odpoczynku. Część osób jeszcze idzie. Ale nie wiem czemu nie czekamy na nich - tylko przewodnik ponagla do dalszej drogi.
Przechodzimy przez Kanał Nieszawski. Na końcu Topolowej znajduje się dawny kościół protestancki obecnie służący społeczności katolickiej.
Wchodzimy do środka.
Kilka zdań na temat historii dawnej ludności. i Ruszamy już dalej w drogę.

kościół na ulicy Topolowej w Małej Nieszawce

Idziemy w prawo w ulicę Toruńską i po kilkuset metrach w lewo w Prostą.Skrótem w prawo do ulicy Przemysłowej, potem pętla tą drogą bo obchodzimy jakiś teren, w lewo do Wierzbowej i w prawo wzdłuż torów. Odejście za szlakiem żółtym w las - fajnie jest się tak ochłodzić w lesie. 

gdyby trasa była tak cały czas w cieniu...

Potem w lewo do przejazdu kolejowego w Cierpicach, który jest zamknięty i daje możliwość złapania oddechu. Za przejazdem lekko w lewo i dochodzimy do kościoła.
Wita nas śpiew "witamy was, alleluja" i piękny napis nad wjazdem.
Warto było się przejść szlakiem.
W kościele odpoczynek (krótki), parę zdań i błogosławieństwo.
Na błoniach pod kościołem przygotowany posiłek. Pyszna zupa i bułka.
Dziękujemy!!!






1 komentarz:

  1. Ale fajnie to opisałaś. Z przyjemnością i uśmiechem przeczytałam. Dla mnie też było za szybko, za głośno, za dużo mówił przewodnik, ale Camino cudne. Pozdrawiam
    Tamara

    OdpowiedzUsuń