środa, 27 marca 2013

Rabanal del Camino - El Acebo

Świt.
Nasz pierwszy.
Szybkie gotowanie grzałką herbaty i musli z domu.
Ubieranie się przy czołówce.
Przed salą, aby nie budzić innych.
Chłodno. To są góry.
Po cichu i ciemku ruszamy.

Szlak pnie się w górę. Ania idzie szybciej więc umawiamy się w następnej miejscowości.
Wiatr targa chmury... Gdzie te hiszpańskie upały?

Powoli dochodzimy do Foncebadon. Tu zjemy śniadanie - pozostałości z domu i  hiszpańską herbatę :)
Potem dojście do Cruz de Ferro wśród ogromnego naturalnego skalniaka.
 Idzie nam się dobrze. Znajdujemy swoje tempo. Wolne.
Cruz wyłania się z chmur. Zostawiamy po kamyku.
Piękne miejsce. Wzruszające.
Zadbane.
 Za Manharin niesamowitość tego szlaku. Stragan donativo. Bierzemy po bananie. pieniądze do skrzyneczki. Nikt tego nie pilnuje. Pozytywny szok.
Zejście do El Acebo. Moje ulubione foto. Moja tapeta na komputerze. Piękny widok.
Piękna miejscowość.
Trafiamy do schroniska przy parafii.
Prowadzą je Niemcy.
Donativo. Kolacja i śniadanie też.
Przy kolacji mówimy "Ojcze nasz" każdy w swoim języku.
Jest zupełnie inaczej niż na poprzednim noclegu.
Niebo a ziemia.
Podoba mi się na camino.
Po zmywaniu naczyń - hospitalero Niemiec mówi do Basi "Gut!" - to jest pochwała .....:)
Tak właśnie miało być!
Poznani tutaj Kanadyjczycy będą nam towarzyszyć praktycznie do końca.



Wyświetl większą mapę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz