czwartek, 28 marca 2013

Las Herrerias - O'Cebreiro

Znów wpadamy na pomysł mochillas taxi. Spodobało się to nam.
Patent pakowania do jednego plecaka sprawdzony.
Koperta z pieniędzmi i adresem albergue na O'Cebreiro przypięta agrafką.
Z resztą agrafki to fajna rzecz. Ale o tym kiedy indziej.

Wychodzimy. Ciemno, zimno i do domu daleko. No i PADA!!!!!! jejku.... no suprajz...
Gdzie te peleryny? Jak to zakładać? A pomóż mi bo nie sięgnę... Dobrze mam na plecaku? Zapniesz mi boki? Dobrze? No to Let's go!
Czołówki na głowach bo jakoś tak ciemnawo....

My tam gdzie nogi.
Podejście jak to podejście, dajemy radę.
Deszcz pada, peleryna mokra też od wewnątrz. Dochodzimy do La Faby. BAR!!! pierwsze to sello i herbata. I coś do jedzenia. Tostowany chleb z marmoladą. Jak to powiedzieć nauczyła nas Aneta. Jednak "blondynka na językach się przydaje".
Tu przeczekujemy najgorszy deszcz. Leje jak z cebra. My elegancko przy jednym ze stolików.
Jak się rozjaśnia idziemy dalej.
Nie mamy jakiegoś parcia czasu. Dziś krótki odcinek. Choć czytałam w przewodniku, że strasznie ciężki, trudny i w ogóle masakra.
Nas nogi niosą. Żarnowce się wściekły! Ogrom żółtej przestrzeni.
Idziemy sobie spokojnie, fotki cykamy. Pięknie jest!
Jedne z naszych nielicznych fotek w trójkę.
Tak sobie dochodzimy do Galicji.
 A potem znienacka pojawia się nasz cel wędrówki.
Na O'Cebreiro jest jeden z najstarszych kościołów na camino frances. Do dziś przechowywane są tu naczynia w których dokonał się cud eucharystyczny.
Tu też dostajemy kolejne paszporty pielgrzymie. Nasze powoli się kończą.
Dostajemy bo widząc zakonnika podeszłam do niego i międzynarodowym językiem rzekłam: "Skjuzmi ;) Padre. Sello..." Zobaczył że mało miejsca mamy i dał dwa nowe paszporty. :) Fajny ten Padre.
Było nasze Boże Ciało. Uczestniczyłyśmy we Mszy Św. podczas której odczytano błogosławieństwo dla pielgrzymów. Zrozumiałam między innymi, że prosi się o to aby zawsze było miejsce dla pielgrzyma w albergue!.
 Piękny i wdzięczny obiekt do fotografowania - rudy PYŚ.

Potem zwiedzanie, fotografie. Pierwsze menu peregrino. Dzień zaczął się brzydko, ale jak pięknie się zakończył!

----
Morały?
jak myślisz, że będzie trudno - jest łatwiej.
Ale działa to też w drugą stronę....
Menu peregrino jest OK.
Międzynarodowy język jest brzydki, ale da się wszystko w nim załatwić!
-----

Mochillas taxi nie przywozi plecaków do schronisk muncypialnych.
My oczywiście o tym nie wiedziałyśmy i czekałyśmy przed schroniskiem na plecaki, ale jakiś hiszpan powiedział, że tu nie przywiozą. Więc dziewczyny poszły szukać po okolicznych barach :) Było ich raptem 3 więc poszło szybko.



Wyświetl większą mapę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz