czwartek, 28 marca 2013

O'Cebreiro - Sarria - Barbadelo

Stało się.

Zobaczyłam, że z O'Cebreiro jedzie autobus rano do Sarria, dowiedziałam się wszystkiego w biurze informacji turystycznej i postanowione.


Rano jedziemy busem do Sarria.
Aneta wysiadać będzie wcześniej - chce zwiedzić klasztor w Samos. Umówiłyśmy się w Barbadelo, 5 km za Sarrią.
Bus ma przyjechać o 7. My jesteśmy odpowiednio wcześniej. I dobrze, bo jest 15 minut przed czasem. Cóż - Hiszpania...
Kilkoro ludzi z nami też czeka na busika.
Płacimy kilka euro, wsiadamy i jedziemy.
Piękne widoki. Aneta wysiada koło klasztoru. Będziemy na Nią czekać w schronisku.

W Sarria wysiadamy na dworcu.

Hmmmm... Którędy do Santiago?
Gdzie camino?
Szukamy, patrzymy, nie wiadomo. Lituje się nad nami jakiś człowiek i pokazuje gdzie mamy iść.
Znajdujemy.
Czasu mamy trochę, więc znajdujemy bar i wypijamy herbatę.
Obowiązkowe sello. Ładne z napisem 111km.
Ruszamy. Chcemy pieczątkę z kościoła - zamknięte. Szkoda.


Powoli do przodu.

Przez tory.
Pod górę.
Skończyły się fajne tabliczki z nazwami miejscowości, za to są słupki z odległościami kilometrowymi do Celu. Ale jednak dobrze jest wiedzieć gdzie się jest...



Barbadelo jest dziwną miejscowością. Jest się tu, a właściwie nie wie się, że to tu.
Ciągnie się całkiem spory kawałek. Znajdujemy schronisko. Ale jakaś kartka na nim wisi, że schronisko Santa Irene jest remontowane. Myślałyśmy, że to chodzi o to schronisko więc idziemy do prywatnego. Jesteśmy pierwsze. Pytamy czy możemy zarezerwować nocleg dla naszej Anety. Tak możemy.
Obok jest kościół. Otwarty. Bierzemy pieczątki. Msza będzie około 19.30. Jak będzie facet dzwonił. Nie dzwonił. Ludzie przyszli. Mszy nie było.
Za to był mecz otwarcia Euro 2012. Tv był i oglądałyśmy.

Spotykamy tutaj też naszą Anię. Postanawia zostać. Gotujemy makaron z sosem pomidorowym. Zostawiamy dla Anety, która przychodzi zmordowana.


Fajnie jest, pranie się suszy. Herbatę można ugotować. Obiad zjedzony. Czego chcieć więcej?
Wyświetl większą mapę

1 komentarz:

  1. Witaj,
    czekam na dalsze Wasze losy :-) W tym roku, mniej więcej w tym samym czasie co Ty rok temu, ja będę szła. pozdrawiam serdecznie, Basia.

    OdpowiedzUsuń